Ostatnio mnie wszędzie trochę mniej, spowodowane jest to jak zwykle zbyt dużą ilością obowiązków czy zobowiązań raczej :P Do tego piękna pogoda nie pomaga w siedzeniu w domu i motywowaniu się, dlatego gdy już siądę na tyłku to robię milion rzeczy na raz.
W dodatku od paru dni jestem zaabsorbowana dwoma szkrabami. Myszami. A w sumie to dokładniej szczurzymi dziećmi.
Aż poczyniłam im pamiątkowy rysunek - akwarele, odrobina kredek i cienkopisu. Z lewej Festus, z prawej Tytus :P
Szczurze smrody mieszkają u mnie od kiedy miałam 17? 18? lat, czyli już ponad 4 lata. Zawsze minimum dwa i zawsze mówiłam, że więcej nie będzie. Ale puch, moje ostatnie stadko się posypało, został ze mną staruszek Kavi i jakoś tak wyszło, że trafiły też dzieciaki - które za jakiś czas z Kavim zamieszkają. Na razie jednak maluchy sobie spokojnie podrastają, bo myszory z nich straszne, mlekiem jeszcze je karmię, ze sobą oswajam.